Coś niepokojącego jest u Ojców Dominikanów, na co zwracałem uwagę, gdy czytałem lub słuchałem tego co mówią i piszą o niektórych swoich świętych. Bałem się swoich obserwacji, bo wiedzę mam  na ten temat nietęgą, aż znalazłem artykuł potwierdzający uzasadnienie mojego niepokoju. W zeszytach pt. „Kronika św. Dominika" nr 18, wydanych w 2007 roku z okazji Jarmarku Dominikańskiego, ojciec Jacek Krzysztofowicz, wówczas przeor klasztoru dominikańskiego przy kościele św. Mikołaja w Gdańsku, wespół z Panią Anna Zajchowską napisali, że już w XIII w. założyciel klasztoru św. Dominik po śmierci, cyt. „najmniejszą czcią otaczany był przez samych Dominikanów, zacierających ślady jego kultu". A co z credo wiary katolickiej- pomyślałem- to do dziś oni inaczej wierzą w obcowanie świętych?

cd.poniżej

Paradoksalnie, ale poniekąd teraz jest podobnie. Żeglując za św. Jackiem,  gdzieś na stronie dominikańskiej znalazłem komentarz do cudu przepłynięcia Wisły na kapie przez św. Jacka i braci. Napisano tam, że misjonarze dominikańscy w średniowieczu płynąc na krańce świata upodobali sobie tę „legendę" ja umieszczam to słowo w cudzysłowie, bo w obliczu zagrożenia podróży drewnianym statkiem po oceanie, świadomość że w razie czego można pływać i ratować się na kapie dodawała im otuchy, dziś jego bracia nazywają to legendą ale dawniej byli przekonani że jest to prawda. Dlatego właśnie św. Jacek był popularny wśród podróżujących  w habitach szlakami wodnymi, i kult jego  zawędrował dość wcześnie do wszystkich zakątków świata.

Ot,  takie spłaszczenie istoty sprawy. Napisałem im co o tym myślę na stronie internetowej,  komentarza nie umieszczono, a artykuł zniknął.

Ceniony, czcigodny, świętej pamięci  współczesny nam hagiograf św. Jacka, ojciec Woroniecki, także dominikanin,  pisze  z przekonaniem (w 54), że cudowne ocalenie monstrancji i posążka Matki Bożej z płonącego Kijowa jest legendą, bo kościółek z którego Jacek miałby uratować te przedmioty stał na prawym brzegu Dniepru, więc Jacek nie uciekał przez Dniepr. Tak jakby on pisząc o tym, po 700 latach,  ukryty za murami klasztoru w okupowanej przez Niemców Polsce, wiedział w jaki sposób Tatarzy zaatakowali miasto i którędy wiodła droga uciekiniera!? Tatarzy miasto spalili, a mieszkańców wycieli w pień - to jest jedyny fakt. Oglądający filmy akcji wiedzą, że niekiedy ucieczka w kierunku obozu nieprzyjaciela z okrążonego miasta, daje większą szansę powodzenia niż w kierunkach w których wrogowie spodziewają się zbiegów. Ja bym tak zrobił, uciekałbym w kierunku mniej spodziewanym.

Na szczęście ojciec Woroniecki usprawiedliwia się, że zbierał materiały o św. Jacku dość chaotycznie i dopiero zawierucha II Wojny Światowej, która niestety oddaliła go od wszystkich źródeł, dała możliwość pochylenia się nad opracowaniem książki o św. Jacku.

 Z moich badań wynika, że to chyba po Ojcu Woronieckim powstał pomysł zakwalifikowania tego cudu do kategorii legend dominikańskich, czyli takich cudów niskiej rangi, w które nie angażuje się autorytetu Zakonu, a szkoda! W tym stanowisku pomija się fakt, że  mamy do czynienia z wydarzeniem, które nadało atrybuty naszemu świętemu a takie postawienie sprawy podważa dziś wiarę w autentyczność tychże u św. Jacka, które to od stuleci są mu przecież przynależne. Doświadczenie współczesności mówi, że nie potrafimy poradzić sobie z prawdą historyczną ostatnich lat, lecz w sprawach sprzed wieków wypowiadamy się z takim przekonaniem, jakbyśmy wówczas byli naocznymi świadkami. Co więcej uczeni gotowi są podnieść takie stanowisko do rangi naukowej krytyki historycznej, zamykającej usta wątpiącym.  Po co, pytam naiwnie? Skoro pewnych dowodów nie ma. Odnosząc się do współczesności, nie ma takich, które wytłumaczą  wiatr kartkujący biblię i zamykający ją na trumnie JP II na oczach milionów. Mamy przecież przed oczami ten obraz telewizyjny. Które zdarzenie więc jest bardziej prawdopodobne:to na Placu św. Piotra,  czy ucieczka św. Jacka z Kijowa ? Każdy fizyk powie - ucieczka z Kijowa, bo nauka nigdy nie opisze praw ruchu powietrza nad biblią. Czy więc dla potomnych wydarzenie na Placu św. Piotra będzie legendą? Czy będzie cudem? A może ktoś poważny podpowie, że była to mistyfikacja w telewizji i wszyscy temu uwierzą. Pamięć ludzka i obraz przeszłości zależy od tzw. polityki historycznej uprawianej w dziejach, czyli takiego  diabła kręcącego fakty ogonem.

W tych okolicznościach  nie można dziwić się, że św. Jacek jest najbardziej znany poza granicami kraju, bo nie docierają tam publikowane w języku polskim rewelacje na jego temat.

Albo, z okazji 750 rocznicy śmierci św. Jacka u gdańskich dominikanów odbył się wykład Pani z Uniwersytetu Jagiellońskiego pt „ Św. Jacek z pierogami i bez". Chyba tylko powaga świątyni i obecność świętego sakramentu powstrzymywała mojego świętego przed pacnięciem tej Pani pierogiem ku opamiętaniu,za to co mówiła i jak mówiła o nim. Mówiła mniej więcej tak : „Moim ulubionym cudem jest ten, w którym św. Jacek przywraca do życia krowę, której rzeźnik już nadkroił kawałek nogi. Lubię ten cud, bo jest on taki ludowy (...) „. Pani, uśmiechała się przy tym i prawie mrugała okiem,  jak aktor po opowiedzeniu dobrego dowcipu. Było jeszcze w tym wykładzie także wiele innych zgrzytów łącznie z tym o atrybutach, ale nie mnie to prostemu inżynierowi,  krytykować uczoną z Jagiellonki. Czy Ona wie czym jest groźba głodu i rozpacz po utracie krowy?- Tego przeżycia na uniwersytecie się nie doznaje.

Nie będę się czepiał. Idąc dalej w tematyce sposobu kultu św. Jacka. Ślę pytanie do młodzieży dominikańskiej, tej która tańczyła wokół Jego relikwii na drodze lednickiej. W którego Jacka wierzycie ? Tego z "żartu" o nadrąbanej krowie, czy tego, który chroni byt człowieka przywracając do życia krowę żywicielkę.

Minęły dwa lata od napisania tekstu powyżej, którego nie chciałem publikować. Miałem nadzieję, że coś się zmieni po tegorocznych obchodach w kościele Gdańskich Dominikanów z okazji wspomnienia liturgicznego o św. Jacku. Niestety wchodzę ostatnio na stronę internetową Gdańskich Dominikanów, a na niej w zakładce historycznej nadal ani słowa o założycielu klasztoru. Nie mogę zrozumieć motywów, jakże są one różne od tych, którymi kierują się  wyznawcy np. św. Antoniego z Padwy lub św. Katarzyny ze Sienny.

Dlaczego tak jest? 

Będziemy budowali wiedzę o paradoksach kultu św. Jacka. Opublikowaliśmy ich kilka ze św. Sabiny, Borka Starego i ten o cieniu na ścianie