Jest lato - tym, którzy chadzają śladami św. Jacka proponujemy, aby wybrali się Chudowa do "Oberży pod św. Jerzym" i dalej do Krakowa i Bytomia - drogami państwa Ptaś, którzy nam opublikowaną niżej  relację nadesłali. Warto poczytać, chociaż sama publikacja  tekstu i zdjęć  jest nieco spóźniona, ze względów technicznych.

Zbigniew Borkowski

Pyszna przygoda Poszukując śladów św. Jacka docieramy do Chudowa, gdzie nieopodal ruin zamku z XVI wieku, niedawno otwarła swe podwoje urocza „Oberża pod św. Jerzym”

W oberży muzealnej oferującej królewskie dania w średniowiecznej atmosferze spotkała nas przemiła niespodzianka. W zakładce pod smakowitym tytułem: „Przedsmaczki ciepłe” znajduje się bowiem na pierwszym miejscu: specjalność kulinarna naszego ulubionego świętego, a mianowicie: smakowite pierogi św. Jacka w przy zamkowej kuchni ręcznie wylepiane!.

karta_dan_chudow  1.zdjęcie karty dań Od dłuższego czasu zastanawialiśmy się czym św. Jacek faszerował swoje pierogi (chyba nie Ewangelią ;-). Od tego przemiłego wieczoru spędzonego w Chudowie możemy powiedzieć, że nie tylko szukamy śladów św. Jacka, ale nawet znamy „jego smak”, bośmy żołądki swoje jackowymi pierogami wypełnili.
  pierogi_sw.jacka  2. zdjęcie pierogów Przy okazji postanowiliśmy, że nie spoczniemy dopóki jackowych pyszności sami w domowej kuchni nie ugotujemy, bowiem od czegoś trzeba zacząć kontynuowanie jackowego dzieła.
  nasz_pierogowa_droga_do_nieba  3. zdjęcie pierogowej drogi do nieba

Do trzech razy sztuka czyli o tym, że św. Jacek lubi jak się za nim chodzi Kilkanaście lat przejeżdżaliśmy obok pewnego bytomskiego kościoła jadąc w odwiedziny do cioci. Przyznaję, ze wstydem, że nigdy nie było czasu, aby się zatrzymać, miejsca - żeby zaparkować. Budynek kościoła intrygował nas kunsztowną architekturą, wielkością, majestatem. Aż pewnego dnia, bolący ząb sprawił, że przejeżdżając obok kościoła mąż zauważył – figurę – i woła na cały głos, jakby Amerykę odkrył: - przecież to jest św. Jacek !!! Szybko postanawiamy więc: znaleźć czas i miejsce do parkowania. Udało się. Figura na placu kościelnym wspaniała, choć szara i od dymów brudna, bardzo swojska - nasza - śląska. bytomski_sw_jacekPróbując wejść do środka naciskamy bezskutecznie kilka zabytkowych klamek. Ufni, że następnym razem uda się wejść do wnętrza Jackowej świątyni wyznaczamy termin następnych obowiązkowych odwiedzin w Bytomiu Rozbarku. Następnym razem również skoczyło się na pocałowaniu klamki. Żeby nie zaburzać procesu dojrzewania pewnej propozycji rekolekcyjnej oszczędzimy opisu historyjki pt. kościół musi być zamknięty i nie ma szans go otworzyć … W końcu, jak to zwykle bywa dziwnym zbiegiem okoliczności … udało się: Umówić. Znaleźć czas. Zaparkować. Zachwycić.

Poziom hiacyntoendrofin tuż po wejściu do środka rozbarskiej świątyni skacze do niebezpiecznie wysokiego poziomu. W nawie głównej wita figura św. Jacka i bajecznie kolorowe witraże przedstawiające sceny z życia św. Jacka:

Kliknij na zdjęcia a się powiększą

 

  2_2_cud_klosow   2_3_ucieczka_przez_dniepr   2_4_przyjecie_do_zakonu
1. Cud kłosów 2. Przeprawa przez Dniepr 3. Przyjęcie do zakonu dominikanów
  2_5_smierc_swietego   2_6_wskrzeszenie_chlopca   oltarz_zabrze_swfranciszek
 4.Śmierć św. Jacka  5.Wskrzeszenie utopionego chłopca 6.Figura w ołtarzu

Zachwyca również niesamowita akustyka świątyni – godna swego patrona – wspaniałego kaznodziei. W bytomskiej pięknej świątyni można doświadczyć potężnej wszechmocy i wspaniałości Boga-naszego Ojca. Jako, że bytomskiego św. Jacka spotkaliśmy w dniu 11 listopada zaryzykuję nawet tezę, że jedyny Polak z kolumnady Berniniego w Rzymie ocalił naszą dumę narodową. Bo jak tu nie być dumnym z ojczyzny, która wydała tak znakomitego Apostoła Północy. Szkoda tylko, że było to tak dawno temu, że następców niewielu …

Niezwykły prezent, czyli relacja ku pokrzepieniu wszystkich walczących z zamkniętymi kratami

Wieść o odnalezionych chorągwiach to wspaniały prezent przedświąteczny. Postanawiamy oczywiście tuż po Bożym Narodzeniu wybrać się do Krakowa. Jak zwykle, nie obeszło się bez przeszkód do pokonania, ale udało się - ostatniego dnia A.D.2009 docieramy do grodu nad Wisłą.

2chragiew_na__tle__kaplicy Widok chorągwi rozpostartej przed kaplicą świętego Jacka robi wrażenie, (obejrzyj tutaj) zwłaszcza gdy uświadomimy sobie, że to ta sama chorągiew, która ogłaszała w Wiecznym Mieście radosną wieść o włączeniu św. Jacka w poczet tych, którzy Ewangelię doczytali do końca. Nasza wielka radość zostaje gwałtownie ostudzona lodowatą kratą uniemożliwiającą wejście do kaplicy. Być tak blisko i nie móc dotrzeć do grobu ulubionego świętego … Postanawiamy odnaleźć klucz do kraty. Od pierwszego napotkanego dominikanina dowiadujemy się, że to niemożliwe, aby wejść do kaplicy. Niemożliwe ? dziwię się.… skoro dla św. Jacka nie było rzeczy niemożliwych… postanawiam szukać dalej. Szukamy dzielnie. W Zakrystii, czeka spora kolejka „interesantów”. Stajemy w niej zyskując czas na przemyślenie strategii działania, czyli głównie: przemodlenie sprawy. Wykupujemy „wszystkie” książki, broszury o św. Jacku, nawet te sprzed 20 lat i docieramy do siostry zakonnej, która wie gdzie jest klucz. Nadzieja na bliskie spotkanie z ulubionym świętym powraca. Niestety tylko na chwilę, ponieważ lista przeszkód jest długa: „bo zaraz będzie msza święta, a wtedy nie wolno hałasować”, ”bo kolejka spora w Zakrystii - a wtedy siostra nie może opuścić „stanowiska”, „może później byście przyszli… może w inny dzień”….

Prosimy, tłumaczymy, zapada decyzja: zostajemy na Mszy Świętej. Jest 12.00. Msza Św. pod TĄ chorągwią. Blisko Jacołszka, ale ciągle dzieli nas piękna, ale i bezwzględna krata. Dla dzieci niesamowite jest to, że tym razem to nie ksiądz zerka na nas z góry z ambony, lecz my znajdujemy się nad ołtarzem i „z góry” patrzymy na ołtarz i celebransów. Odświętna atmosfera, prosty zakonny śpiew. Gdy msza dobiega końca, wpadam do zakrystii. Cieszę się, bo zauważam, że nie ma ludzi, zrobiło się zupełnie pusto – więc myślę, że siostra będzie mogła opuścić swoje stanowisko pracy. Ale ta pustka ma też wady - nie ma również siostry…no cóż … siostra już opuściła stanowisko. I to niestety wcale nie po to, by otworzyć kaplicę św. Jacka. Wielka szkoda – myślę, ale naraz zjawia się jakiś mężczyzna, który też szuka siostry, a za chwilę wpada siostra – poszukując jakiejś pani. Wraz z powrotem siostry do zakrystii wróciła moja nadzieja. I niestety kolejka. Zdesperowana błagam o otwarcie kraty, a siostra widzi, że nie odpuszczę. Zakrystianka postanawia zlecić zadanie „podwykonawcy”. Pomysł wydaje się doskonały, ale… Jeden zakonnik - nie ma czasu, drugi - musi się iść modlić, trzeci „coś tam oczywiście bardzo ważnego”, czwarty… O dziwo ! Czwarty ma czas ! Ale nigdy „tego nie robił”. Pada pytanie: -Dlaczego chcecie wejść do środka właśnie tej kaplicy? -Bo Jacek to nasz ulubiony święty. -Pięknie ! -Byliśmy w miejscu, gdzie się urodził, gdzie przywdział dominikański habit i rozpoczął swoją działalność misyjną.. no i nadal staramy się podążać Jego śladami … -Coś takiego… Skąd jesteście? -Ze Śląska, dokładnie z Halemby. -Z tej Halemby? -Tak z tej. I dzisiaj przyjechaliśmy specjalnie zobaczyć odnalezioną chorągiew. Ale bracie, być w Krakowie i nie dotrzeć do grobu św. Jacka - to jak być w Rzymie i nie widzieć Papieża… -Dlaczego to robicie? – pyta młodziutki XXI-wieczny uczeń naszego Świętego. -Hmmm… zastanawiam się, jak najkrócej wyrazić przyczynę, nie wdając się w tłumaczenie, co to jest „hiacyntofilia” więc odpowiadam, wybacz św. Jacku: - Bo my drogi bracie: mamy bzika na punkcie świętego Jacka. -Wspaniale ! Św. Jacek z pewnością zasługuje na to, aby zwariować na jego punkcie – słyszymy z ust sympatycznego zakonnika. W czasie objaśniania powodów naszego desperackiego poszukiwania sposobu na bliskie spotkanie ze św. Jackiem, wbiegamy po schodach dosłownie jak na skrzydłach i błyskawicznie docieramy pod kratę. Po krótkiej walce z potężnym kluczem, wejście dobrodusznie otwiera się i … następuje coś - czego słowa nie są w stanie wyrazić. Po skończonej modlitwie, wstajemy z kolan i zaczynamy się rozglądać po wnętrzu kaplicy. Jest naprawdę piękna. Zaledwie za dziesięć godzin powitamy nowy rok, czy można sobie wymarzyć piękniejsze zakończenie starego ? Dziękujemy Ci Panie Boże za ten dzień pełen wrażeń i za cały niezwykły rok, za każde spotkanie ze św. Jackiem, za siostrę, co miała klucz i brata, który znalazł czas. Dziękujemy Ci Boże: za każdą porcję hiacyntoendorfin. Święty Jacku prosimy: oświecaj mroki naszych serc, choćby jedną małą iskierką każdego dnia w Nowym 2010 już Roku. Amen.

obrazy_wewnatrz_kaplicy_2 oltarz_glowny_krakow obraz_wewnatrz_kaplicy_sw_jacka
 Obraz wewnątrz kaplicy  Ołtarz główny  Obraz wewnątrz kaplicy

 

Przebywając wewnątrz kaplicy nie zauważyliśmy z wrażenia, że do środka zaczęły wchodzić spore tłumy… pielgrzymów, turystów czy może zwyczajnie - uczestników Mszy Świętej. Na koniec okazało się, że kaplicę nie tylko trudno jest otworzyć, ale i zamknąć... Pozdrawiam gorąco wszystkich miłośników św. Jacka, szczególnie serdecznie twórców tego niezwykłego portalu !

Bożena Ptaś z mężem i dziećmi

autorkę i rodzinę przepraszam, ale z powodu awarii poczty internetowej dopiero w czerwcu publikujemy nadesłane wspomnienie.