Podajemy za miesięcznikiem "Listy" nr spec. 2007
Dwa lata temu, 12 czerwca, odbywała się w Sanktuarium uroczystość, na którą został zaproszony ksiądz pełniący posługę egzorcysty. Ponieważ miał wówczas pod szczególną opieką duchową człowieka, który wymagał codziennych egzorcyzmów, zabrał go ze sobą. Człowiek ten miał czekać w samochodzie pozostawionym w pobliżu naszego kościoła w czasie, gdy ów ksiądz będzie brał udział w uroczystości. W miarę zbliżania się do kościoła ksiądz odczuwał coraz większą obawę, czy szatan nie planuje jakiegoś podstępu, ponieważ jego współtowarzysz podróży był coraz bardziej niespokojny (doszło do ataku torsji). Ksiądz - jak potem napisał - „aktem bardzo silnej wiary" oddał pod opiekę św. Jacka tego człowieka i siebie, błagając o odstąpienie demona. Po modlitwie sytuacja zmieniła się diametralnie. Ostatecznie człowiek opętany wziął udział we Mszy św. i całej uroczystości, przyjął Komunię św., i szczęśliwie wrócili do domu, bez jakichkolwiek oznak działania złego ducha.