O tym jak św. Dominik wskrzesił z martwych siostrzeńca kardynała Stefana, należy napisać na naszym portalu, albowiem ten cud miał wpływ na decyzję św. Jacka o wstapieniu do Zakonu Kaznodziejskiego. Czytaj o tym pod datą 1218r.
Opis tego wydarzenia znajduje się w pamiętnikach siostry Cecylii zatytułowanych Miracula beati Dominici. W internecie znalazł się dzięki portalowi Teofil i został opracowany przez Jarosława Kołaka OP.
Opis tego wydarzenia znajduje się w pamiętnikach siostry Cecylii zatytułowanych Miracula beati Dominici. W internecie znalazł się dzięki portalowi Teofil i został opracowany przez Jarosława Kołaka OP.
Kopia
Chlubnej pamięci papież Honoriusz polecił błogosławionemu Dominikowi, aby zebrał w jednym domu wszystkie zakonnice, które przebywały w klasztorach w różnych częściach miasta i urządził dla nich mieszkanie w klasztorze Świętego Sykstusa, który wówczas był remontowany. Błogosławiony Dominik uznał, że godzi się, aby do wykonania tak ważnego zadania Papież przydzielił mu odpowiednich towarzyszy. Ten dał mu za towarzyszy: Hugona, biskupa Ostii, późniejszego papieża, Stefana z Fossa Nova, kardynała tytularnego Świętych Apostołów oraz kardynała Mikołaja, biskupa Tusculum, aby służyli mu pomocą we wszystkim, czego potrzebował.
Mniszki jednak sprzeciwiały się i opierały ze wszystkich sił temu rozporządzeniu Papieża i błogosławionego Dominika. Jedynym wyjątkiem była przeorysza Świętej Marii in Tempulo, która ze wszystkimi tamtejszymi siostrami, poza jedną, złożyła śluby na ręce błogosławionego Dominika, oddając pod jego zarząd wszystkie posiadłości i dochody należące do klasztoru.
Błogosławiony Dominik w porozumieniu z trzema towarzyszącymi mu kardynałami zdecydował, aby w środę, pierwszego dnia Wielkiego Postu, po nałożeniu popiołu wszyscy zgromadzili się u Świętego Sykstusa. (siostra Cecylia nie wspomina o innych osobach uczestniczących w uroczystosciach, wsród których jak podaje lektor Stanisław w żywocie św. Jacka byli, biskup Iwon i kanonik Jacek z Polski). Tutaj, wobec nich oraz w obecności wszystkich mniszek przeorysza miała zrzec się swego urzędu i przekazać władzę nad klasztorem błogosławionemu Dominikowi i jego towarzyszom. Gdy błogosławiony Dominik i trzej wspomniani kardynałowie zajęli już miejsca, a wspomniana przeorysza stała wobec nich razem z mniszkami, przyszedł pewien człowiek, który rwąc sobie włosy z głowy, wykrzykiwał na cały głos: Biada, biada. Gdy go zapytano, co się stało, odpowiedział: Siostrzeniec pana kardynała Stefana spadł z konia i zabił się. Młodzieniec miał na imię Napoleon. Kiedy usłyszał o tym jego stryj, kardynał, targnięty wielkim bólem opadł na pierś błogosławionego Dominika. Podtrzymano go, a błogosławiony Dominik wstał i pokropił go wodą święconą. Następnie, zostawiwszy go, udał się na miejsce wypadku, gdzie znalazł ciało zmarłego młodzieńca straszliwie potłuczone i poranione. Polecił, aby przeniesiono go do pobliskiego domu i tam go zamknięto. Bratu Tankredowi i innym obecnym powiedział, by przygotowali wszystko do Mszy Świętej. Byli zaś obecni: błogosławiony Dominik, kardynałowie ze swoją świtą, a także przeorysza z zakonnicami, gdyż błogosławiony Dominik i kardynałowie z powodu jej świętości darzyli ją wielkim szacunkiem. Następnie, wylewając obfite łzy, Dominik sprawował Mszę Świętą. Gdy nadszedł czas podniesienia Ciała Pańskiego, błogosławiony Dominik, trzymając Ciało Pańskie w rękach i -- zgodnie ze zwyczajem -- podnosząc Je do góry, na oczach wszystkich zebranych i ku ich wielkiemu zdumieniu został uniesiony do góry, na wysokość jednego łokcia. Gdy Msza dobiegła końca, Dominik w towarzystwie kardynałów z ich świtą, przeoryszy oraz zakonnic powrócił do ciała zmarłego młodzieńca. Swoją świętą ręką złożył wszystkie zmiażdżone i ranne członki ciała od głowy aż do stóp. Potem z wielkim płaczem upadł do modlitwy przy trumnie. Uczynił tak trzykrotnie, przywrócił jeszcze właściwy wygląd twarzy i innym członkom, podniósł się i nakreślił nad zmarłym młodzieńcem znak krzyża, a stojąc u wezgłowia z rękami wzniesionymi do nieba, Boską mocą uniósł się na wysokość powyżej jednego łokcia i zawołał donośnym głosem: Młody Napoleonie, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa mówię ci: wstań! Nagle, na oczach wszystkich, którzy zeszli się, by podziwiać to widowisko, chłopiec wstał cały i zdrowy i odezwał się do błogosławionego Dominika: Ojcze, daj mi jeść. Błogosławiony Dominik dał mu jeść i pić, po czym zdrowego, zadowolonego i bez najmniejszego śladu po odniesionych ranach zwrócił stryjowi. Zmarły zaś leżał od rana aż do godziny dziewiątej.
Mniszki jednak sprzeciwiały się i opierały ze wszystkich sił temu rozporządzeniu Papieża i błogosławionego Dominika. Jedynym wyjątkiem była przeorysza Świętej Marii in Tempulo, która ze wszystkimi tamtejszymi siostrami, poza jedną, złożyła śluby na ręce błogosławionego Dominika, oddając pod jego zarząd wszystkie posiadłości i dochody należące do klasztoru.
Błogosławiony Dominik w porozumieniu z trzema towarzyszącymi mu kardynałami zdecydował, aby w środę, pierwszego dnia Wielkiego Postu, po nałożeniu popiołu wszyscy zgromadzili się u Świętego Sykstusa. (siostra Cecylia nie wspomina o innych osobach uczestniczących w uroczystosciach, wsród których jak podaje lektor Stanisław w żywocie św. Jacka byli, biskup Iwon i kanonik Jacek z Polski). Tutaj, wobec nich oraz w obecności wszystkich mniszek przeorysza miała zrzec się swego urzędu i przekazać władzę nad klasztorem błogosławionemu Dominikowi i jego towarzyszom. Gdy błogosławiony Dominik i trzej wspomniani kardynałowie zajęli już miejsca, a wspomniana przeorysza stała wobec nich razem z mniszkami, przyszedł pewien człowiek, który rwąc sobie włosy z głowy, wykrzykiwał na cały głos: Biada, biada. Gdy go zapytano, co się stało, odpowiedział: Siostrzeniec pana kardynała Stefana spadł z konia i zabił się. Młodzieniec miał na imię Napoleon. Kiedy usłyszał o tym jego stryj, kardynał, targnięty wielkim bólem opadł na pierś błogosławionego Dominika. Podtrzymano go, a błogosławiony Dominik wstał i pokropił go wodą święconą. Następnie, zostawiwszy go, udał się na miejsce wypadku, gdzie znalazł ciało zmarłego młodzieńca straszliwie potłuczone i poranione. Polecił, aby przeniesiono go do pobliskiego domu i tam go zamknięto. Bratu Tankredowi i innym obecnym powiedział, by przygotowali wszystko do Mszy Świętej. Byli zaś obecni: błogosławiony Dominik, kardynałowie ze swoją świtą, a także przeorysza z zakonnicami, gdyż błogosławiony Dominik i kardynałowie z powodu jej świętości darzyli ją wielkim szacunkiem. Następnie, wylewając obfite łzy, Dominik sprawował Mszę Świętą. Gdy nadszedł czas podniesienia Ciała Pańskiego, błogosławiony Dominik, trzymając Ciało Pańskie w rękach i -- zgodnie ze zwyczajem -- podnosząc Je do góry, na oczach wszystkich zebranych i ku ich wielkiemu zdumieniu został uniesiony do góry, na wysokość jednego łokcia. Gdy Msza dobiegła końca, Dominik w towarzystwie kardynałów z ich świtą, przeoryszy oraz zakonnic powrócił do ciała zmarłego młodzieńca. Swoją świętą ręką złożył wszystkie zmiażdżone i ranne członki ciała od głowy aż do stóp. Potem z wielkim płaczem upadł do modlitwy przy trumnie. Uczynił tak trzykrotnie, przywrócił jeszcze właściwy wygląd twarzy i innym członkom, podniósł się i nakreślił nad zmarłym młodzieńcem znak krzyża, a stojąc u wezgłowia z rękami wzniesionymi do nieba, Boską mocą uniósł się na wysokość powyżej jednego łokcia i zawołał donośnym głosem: Młody Napoleonie, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa mówię ci: wstań! Nagle, na oczach wszystkich, którzy zeszli się, by podziwiać to widowisko, chłopiec wstał cały i zdrowy i odezwał się do błogosławionego Dominika: Ojcze, daj mi jeść. Błogosławiony Dominik dał mu jeść i pić, po czym zdrowego, zadowolonego i bez najmniejszego śladu po odniesionych ranach zwrócił stryjowi. Zmarły zaś leżał od rana aż do godziny dziewiątej.
Ten wielki cud, tak jak tutaj został przytoczony, opowiedziała siostra Cecylia, która była przy nim obecna, wszystko to słysząc na własne uszy i widząc na własne oczy.
(Po tych uroczystościach biskup Iwon poprosił Dominika o braci dla Polski. Nie mam takich, odrzekł Dominik. Poślij mnie Ojcze, odpowiedział Jacek)