Żyjącemu, zuchwałym jest mówić o dobrej śmierci. Ja wiem, że przychodzi ona niespodziewanie jest naturalna i trwa krótko. Przychodzi jak sen do zdrowego człowieka. Tę Łaskę otrzymują ci, którym odjęto męki konania. Otrzymała ją moja mama a teraz Julita, przyjaciółka rodziny. Niech wspomnienie to będzie świadectwem zachęcającym do refleksji.

Julita od kilku lat walczyła dość skutecznie z paskudnym nowotworem. Czekając na podanie  nowoczesnego leku życia, niestety, dostała sepsy i wpadła w śpiączkę. Leżała od wielu dni na OIOM-ie, podłączona do maszyny, a lekarze nie dawali dużych szans na wybudzenie. Podejrzewano, że mózg w dużym zakresie przestał działać. Nadzieja pozostawała w Bogu. Rodzina i my poprosiliśmy w naszym kościele pw. św. Jacka o Mszę świętą w intencji chorej, była to Msza wieczorna. Następnego ranka od lekarzy ze szpitala, przyszła informacja - ....stał się cud, pacjentka się wybudziła!. Po kilku dniach Julita stanęła na nogi, radosna i szczęśliwa, gotowa do dalszej walki z chorobą. Przygotowywano się do podania leku. Okazało się jednak, że tylko na krótko przed nią otworzyło się okno życia i tylko po to,  aby mogła jeszcze raz skosztować jego smaku i  dać bliskim jeszcze więcej miłości.  Wczoraj rano to okno się zamknęło i nagle zmarła.
Dzięki  Panie Jezu i  św. Jacku, za otwarcie tego okna dla naszej przyjaciółki  i za łaskę dobrej śmierci.
 Wieczny odpoczynek racz jej dać Panie. Proszę o modlitwę za jej duszę, to był dobry człowiek.

Szerzej widzi ten rodzaj Łaski o. Marek Grzelak , dominikanin (tutaj)